Do nadsekwańskiego królestwa produkcję szkła wprowadzili Włosi, rodem z Wenecji oraz pochodzący z innego szklarskiego centrum – Altare. Zamieszkali oni w Nevers i Orleanie. Te dwa ważne miasta zostały głównymi ośrodkami francuskiej wytwórczości szklarskiej, różniącej się wyraźnie od reszty krajów Starego Kontynentu.

 

Włoskie huty działające na terenach germańskiego obszaru językowego nie pracowały na potrzeby szerszej publiczności. We Francji oraz w Niderlandach sytuacja przedstawiała się zgoła inaczej. Szkło znajdowało tam licznych odbiorców.

 

Mini-Murano
Nevers w XVI w. zwano „małym Murano”, a ta położona tuż przy samej Wenecji wysepka to symbol największych sukcesów przemysłu szklarskiego w epoce Renesansu.

 

Typowymi wyrobami z Nevers były wyrabiane nad palnikiem małe figurki z emaliowego szkła. Część z nich od razu produkowana była z myślą o dzieciach. Artystycznie nie stały one na najwyższym poziomie. Włosi szybko naturalizowali się we Francji i tracili kontakt z ojczyzną. Brakowało więc im inspiracji.

 

Francuskie szkło stołowe ustępowało pod względem jakości weneckiemu oraz brytyjskiemu. Francuzi przodowali za to w innej dziedzinie: szkle budowlanym. W produkcji szkła płaskiego posiadali oni tradycję sięgającą dojrzałego średniowiecza, epoki „krucjaty katedr”. Przepiękne gotyckie świątynie wymagały wielkich okien – to jedna z najważniejszych cech tego architektonicznego stylu – a to z kolei narzucało konieczność wytworzenia ogromnych rozmiarów barwnych szklanych tafli.

 

Cechy
Już u schyłku wieków średnich paryżanie o wysokim standardzie materialnym wstawiali sobie w okna szklane szybki. Istniał nawet odrębny cech szklarzy (od 1467 r.) czyli musiało tych fachowców być niemało, gdyż w przeciwnym wypadku podłączono by ich do jakiegoś większego cechu. Fachowiec posiadał także umiejętność malowania na szkle, gdyż należało to do jego obowiązków.

 

Stosowano dwa rodzaje technologii: w pierwszej szyby były wycinane z wydmuchiwanych cylindrów, w drugiej technologii konstrukcję ramy okiennej wypełniano szeregiem wolno wydmuchanych krążków, przestrzenie wolne wypełniając kawałkami szkła.

 

W cechy zorganizowani byli też szklarze z Londynu (nawet wcześniej niż paryscy), Antwerpii, Kopenhagi i Bergen. Dla szklarza najważniejszym narzędziem pracy był młotek – wizerunek młotka pokazany jest w cechowym emblemacie.

 

Na początku szklarz przycinał szyby poprzez przykładanie gorącego żelaza wzdłuż narysowanej linii, już jednak w XVI stuleciu zaczęto posługiwać się diamentem. Szklarz nacinał nim szklaną taflę i po uderzeniu wzdłuż nacięcia tafla dzieliła się w pożądanym miejscu.

 

Wszechobecne szkło
Z drzeworytu Josta Ammona dowiadujemy się, że szklarski fachowiec oznaczał okno swego warsztatu łańcuszkiem szklanych pierścieni, będącym „żywą reklamą jego profesji”. Ze słynnego dzieła encyklopedystów (Diderot i S-ka), czyli z Wielkiej Encyklopedii Francuskiej dowiadujemy się z kolei, że rzemieślnik obrabiał brzegi szkła specjalnym narzędziem, które dość dokładnie zostało w tym dziele opisane. Świadczy to o wadze, jaką w Oświeceniu przykładano do szklarskiej wytwórczości. Szkło było wówczas wszechobecne, ceniono je o wiele bardziej niż dzisiaj.

 

Na indywidualne zamówienie szklarz zdobił szyby herbami szlachetnie urodzonych, którzy tego sobie życzyli. W 1592 r. młody norweski monarcha złożył wizytę w jednym ze swych miast (chodziło o Bergen). Przyjęcie na cześć króla wydał miejscowy potentat.

 

Efektem szampańskiej zabawy było wybicie okien w kamienicy gospodarza. Monarcha, jako człowiek honoru kazał wstawić nowe okna na koszt własny, ale były już owe sygnowane herbem władcy.

 

Wiele malowanych szyb z XVI i XVII w. zachowało się do naszych czasów. Rzadkością są natomiast całe okna z szybami oprawionymi w ołów. Na szczęście o upamiętnienie ich zadbali malarze. Najwybitniejszym piewcą oszklonych okien był Jan Vermeer z Delft. Obrazy Vermeera pokazują okna na zawiasach i otwierające się do wewnątrz (ich konstrukcja była zbyt słaba, by mogły otwierać się na zewnątrz).

 

Francuski kielich (ok. 1550 r.), na którego czaszy namalowano złotem i kolorowymi emaliami kawalera, trzymającego w ręku czerwone kwiaty

 

Eksperyment Bernarda Perrota
W 1647 r. do Orleanu przybyli szklarze z Altare: Jean Castello i Bernardo Perroto. Ten drugi naturalizował się po 20 latach i przeszedł do historii jako Bernard Perrot.

 

Szczęśliwie dla italskich hutników, ich pracą zainteresował się brat Króla-Słońce, książę Orleański. Korzystając z książęcego patronatu, Perrot całą duszą oddał się swej pasji – eksperymentom technicznym. Był pierwszym wytwórcą świeczników, do których zamocowano szklane wisiorki, tańsze od uprzednio stosowanych wisiorków z górskiego kryształu. Co więcej, szklane wisiorki odbijały światło świec, czego poprzednie nie potrafiły dokonać. Najważniejszym wynalazkiem Perrota było wymyślenie sposobu formowania szyb przez odlewanie.

 

Istniejąca już wtedy – dzięki inicjatywie tak oświeconego monarchy, jakim niewątpliwie był Ludwik XIV – francuska Akademia Nauk nagrodziła go za to monopolem na prawo produkcji lanego szkła, oceniając ten wynalazek jako coś dogłębnie niezwykłego. Zachowały się szklane portrety wyżej wymienionego monarchy, odlane w jednym kawałku. Geniusz Perrota umożliwił też coś znacznie bardziej nowatorskiego: wyrób zwierciadeł.

 

Francuską gospodarką owych czasów kierował J. B. Colbert, zwolennik teorii merkantylizmu. W wielkim uproszczeniu polegała ona na tym, żeby eksport własnych, narodowych towarów przeważał nad importem. Chodziło o nietracenie żywej, brzęczącej gotówki, monet ze srebra i złota, gdyż czas banknotów (wymyślonych zresztą przez Francuzów epoki Rewolucji) jeszcze nie nadszedł. Król i Colbert potrzebowali pieniędzy na wystawienie armii, które miały zapewnić królestwu panowanie nad Europą.

 

Zakaz importu luster
Jedynym sposobem na rezygnację z importu lepszej jakości szkła zagranicznego (angielskiego, weneckiego) była poprawa jakości produkcji narodowej. Dwór w Wersalu potrzebował upiększających pałac i umilających życie luster. Ponieważ Colbert miał ciągoty, które dziś określilibyśmy mianem socjalistycznych (etatyzm, centralne planowanie), pod Paryżem złożył dużą hutę, zatrudniającą ponad 200 ludzi. Pomysł nie wypalił. Ściągnięci z Italii fachowcy okazali się być leniami. Przedsiębiorstwo rozwiązano.

 

Następne huty posiadały już czysto francuską załogę. Co ciekawe, rzecz się w końcu udała. Już w 1672 r. Colbert zakazał importu luster. Własne lustra były na tyle dobrej jakości, wytwarzano je w takich ilościach, że potrafiły zaspokoić potrzeby francuskiej arystokracji, tudzież potężnego (kilka tysięcy osób) dworu w Wersalu.

 

Dzięki wynalazkowi Perrota płyty szklane mogły posiadać znacznie większe rozmiary. Szkło lane bardziej nadawało się na lustrzane z tej przyczyny, że łatwiej poddawało się szlifowaniu i polerowaniu. Od paryskiej Akademii Perrot otrzymał przywilej wyłączności. Jednak obietnice ludzi wysoko usytuowanych w społecznej hierarchii są jednak niewiele warte. Perrot przekonał się o tym na własnej skórze.

 

Szklanica z końca XVII wieku wykonana prawdopodobnie przez Bernarda Perrotta: szare, dmuchane w formie szkło z licznymi pęcherzykami powietrza ozdobiono arkadami

 

 

Oszukany wynalazca
W tym samym roku, to jest w 1688 r., kiedy uroczyście wręczono mu papierowy przywilej, w Paryżu powstała królewska manufaktura szkła lanego, przeniesiona następnie do wioski Saint-Gobain. W 1696 r. Król-Słońce arbitralną decyzją unieważnił wynalazcy jego prawa. Królewska Manufaktura odczuwała jednak pewne wyrzuty sumienia. Aby je rozproszyć, przyznała Perrotowi jako rekompensatę 1000 lirów tureńskich rocznej pensji.

 

Nie było to mało pieniędzy – więcej niż pensja oficera bardzo w owym czasie rozbudowanej armii francuskiej. Dla porównania: w końcówce XVII w. roczny budżet królestwa, a więc całej Francji, gdyż wówczas nie rozróżniano tych pojęć, wynosił ok. 80-90 milionów lirów.

 

Dość szybko jednak obcięto mu pensję do połowy, a tuż przed śmiercią (ten wybitny człowiek zmarł w 1709 r.) podniesiono do 650 lirów. Perrot, zdaje się, i tak miał szczęście: mogli zabrać mu wszystko.

 

Właściwie od momentu powstania huta w Saint-Gobain stała się największym eksporterem wielkich zwierciadeł w Europie. Pomagał jej w tym królewski przywilej – nikt inny nie mógł produkować zwierciadeł o wymiarach metr na półtora metra. Zapotrzebowanie na nie wzrosło z chwilą, kiedy prawie wszyscy zapragnęli naśladować wersalską Galerie des Glaces, która do dziś nie ma sobie równej. Do rozpropagowania lustrzanych sal mocno przyczynił się Robert de Cotte.

 

Wymyślił on – między innymi – aby kominki otaczać wielkimi zwierciadłami. Działo się to w pierwszej dekadzie XVIII stulecia, epoki kochającej się w lustrach. Architekt Blondel mówił, iż lustra w czarodziejski sposób mnożą w nieskończoność wszelkie ornamenty. Umieszczenie ich naprzeciw siebie pozwala zwielokrotnić odblask świec.

 

Paryska moda docierała nawet do państw zimnej Północy. Pracownik szwedzkiej ambasady w Paryżu pisał w liście do sztokholmskich zwierzchników: Co się tyczy kominków, to wykonałbym je z lustrami od góry do dołu... . Szwed uważał, że dzięki temu pokój stanie się weselszy. Nie bez racji!

 

Jak wspomnieliśmy wcześniej, Wiek Światła (popularne określenie na XVIII stulecie) znajdował wielkie upodobanie w lustrach. Miłość do luster i zwierciadeł od Francuzów przejęli Niemcy. Ich lustrzane sale (Spiegelkabinette) stały się sławne. Wbrew obiegowym opiniom o Niemcach jako narodzie pozbawionym fantazji i polotu, te sale, fundowane przez niezliczonych książąt, są pełne uroku. Zarówno w Niemczech, jak i ówcześnie niemieckojęzycznych Czechach, istniała wtedy moda na pokrywanie mebli posrebrzanym szkłem.

 

Wszędzie okna wznoszą się...
Wielkie francuskie lustra oprawiano w srebrne ramy i wieszano na pałacowych ścianach. W domach mieszczańskich lustra oczywiście były skromniejszych rozmiarów i w srebro raczej ich nie oprawiano, ale także uwielbiano się w nich przeglądać.

 

Królewskie apartamenty na wersalskim dworze tak obficie były zaopatrzone w lustra, że budziło to wielki podziw cudzoziemców. Ten sam pracownik (pełnił funkcję sekretarza, czyli niewątpliwie zaliczał się do grona osób piśmiennych) szwedzkiej ambasady raportował: Wszędzie okna wznoszą się od podłogi do sufitu. Te rozmiary najbardziej zdumiewały. Zdumiewała także jakość lustrzanego szkła – jego piękno polegało na jego równości i przezroczystości oraz na braku „popularnych” wcześniej wad, jak pęcherze lub kamienie.

 

Jerzy Grundkowski
rys. A. Bitowt

 

Całość artykułu w wydaniu drukowanym i elektronicznym

 

inne artykuły tego autora:

- Szkło czesko-niemieckie , Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 12/2010

- Szkło francuskie , Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 11/2010

- Szkło śląskie, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 9/2010

- Szkło angielskie, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 7-6/2010

- Europejskie cechy i rody szklarskie, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 6/2010

- Szkło w Europie średniowiecznej, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 3/2010

- Szkło antyczne, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 11/2009  

 

 

inne artykuły o podobnej tematyce patrz Serwisy Tematyczne

więcej informacj: Świat Szkła 11/2010

  • Logo - alu
  • Logo aw
  • Logo - fenzi
  • Logo - glass serwis
  • Logo - lisec
  • Logo - mc diam
  • Logo - polflam
  • Logo - saint gobain
  • Logo termo
  • Logo - swiss
  • Logo - guardian
  • Logo - forel
  • vitrintec wall solutions logo

Copyright © Świat Szkła - Wszelkie prawa zastrzeżone.