Cła to zawsze broń obosieczna
Wprowadzenie ograniczeń w handlu zawsze niesie za sobą pewne konsekwencje, które są odczuwalne w skali globalnej. Można przewidzieć, że gdy jeden kraj wprowadza cła czy inne restrykcje, wówczas pozostałe państwa będą reagować własnymi ograniczeniami. Efektem takich działań jest spadek eksportu – co dotyczy zarówno eksportu amerykańskiego, jak i handlu międzynarodowego. Taki spadek może prowadzić do wolniejszego wzrostu produkcji – a w najgorszym scenariuszu do ogólnego załamania handlu, które może skutkować globalną recesją, obniżeniem poziomu produkcji oraz wzrostem bezrobocia. Dla Amerykanów skutki wprowadzenia wysokich ceł będą odczuwalne przede wszystkim w postaci wzrostu cen. Na przykład, gdyż około dwóch trzecich samochodów sprzedawanych w Stanach Zjednoczonych to pojazdy importowane. Jeśli na te samochody nałożone zostaną cła w wysokości 25%, ich ceny wzrosną – co wywoła taki skutek, że konsumenci będą musieli ponownie rozważyć swoje wydatki. W przypadku, gdy takie cła wpłyną na ceny pojazdów importowanych – amerykańscy producenci również będą zmuszeni do podwyższenia cen swoich produktów, aby nie stracić na sytuacji rynkowej.
– W rezultacie mieszkańcy Stanów Zjednoczonych zmierzą się z rosnącymi kosztami życia oraz spadkiem dostępności niektórych produktów – powiedział serwisowi eNewsroom.pl prof. Witold Orłowski, ekonomista, Akademii Finansów i Biznesu Vistula, Politechnika Warszawska. – Ostatecznie może to prowadzić do redukcji miejsc pracy, a także do obniżenia dochodów gospodarstw domowych. Efekty te będą miały wpływ nie tylko na USA, ale również na globalną gospodarkę – ponieważ koniunktura gospodarcza w Stanach Zjednoczonych, Europie i Chinach ma kluczowe znaczenie dla sytuacji na całym świecie. Zaburzenia w handlu międzynarodowym mogą wywołać fale kryzysowe, które dotkną wiele krajów. Dlatego tak istotne jest dążenie do współpracy handlowej i unikanie drastycznych działań, które mogą zaszkodzić globalnej gospodarce. Potencjalne straty wynikające z wprowadzenia barier handlowych mogą w dłuższym okresie negatywnie wpłynąć na rozwój i stabilność ekonomiczną na całym świecie – wskazuje prof. Witold Orłowski.
Polska może kształtować przyszłość Europy
Donald Tusk przedstawił wizję, w której Polska przekształca się z kraju doganiającego w jeden z liderów w Europie. To marzenie wielu przedsiębiorców, a być może całej klasy biznesowej. Trzeba dołączyć do czołówki jak najszybciej. Polska jest obecnie szóstą co do wielkości gospodarką w Unii Europejskiej, z realną szansą na awans do pierwszej piątki. Jeśli wziąć pod uwagę demografię, plasuje się na piątej pozycji. To historyczna szansa dla Polski, aby zasiadać przy stole, przy którym podejmowane są kluczowe decyzje dla Unii Europejskiej oraz całego kontynentu.
– Mam zaufanie do premiera Tuska, ponieważ złożył daleko idące deklaracje w świetle kamer – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Wojciech Kostrzewa, Prezes Polskiej Rady Biznesu. – Rozumie on, że kluczowym zagadnieniem na najbliższe lata będzie gospodarka, a jego przesłanie nawiązuje do słynnego sloganu Bila Clintona: "gospodarka, głupcze". Bez silnej gospodarki trudno wyobrazić sobie zapewnienie bezpieczeństwa państwa z mocną armią i odpornymi na cyberataki instytucjami. Silna gospodarka sprzyja jakości życia obywateli i stwarza podstawy do rozwoju kraju. Takiej pozycji nie mieliśmy przez ostatnie 200 lat – a dziś, dzięki cudowi gospodarczemu ostatnich 35 lat, wydaje się, że jest to w zasięgu ręki. Zmiany te otwierają przed Polską nowe możliwości i stawiają nas w dogodnej sytuacji, aby odgrywać znaczącą rolę w kształtowaniu przyszłości Europy – podkreśla Wojciech Kostrzewa.
Europa powinna być bardziej aktywna
Obecnie widać, że Europa częściowo przespała swoje szanse, zwłaszcza na początku wojny w Ukrainie. Konferencja w Monachium uwidoczniła, że negatywne skutki są już odczuwalne – jako że Europa nie jest obecnie aktywnym uczestnikiem negocjacji. Dzisiaj główne rozmowy prowadzą Stany Zjednoczone, Rosja i w pewnym stopniu Chiny, które mają znaczący wpływ na te wydarzenia. Prezydent Donald Trump pokazał, jak w dzisiejszych czasach należy kreować politykę i negocjować – przez szybkie decyzje i błyskawiczne reakcje. Aktualna struktura polityczna i decyzyjna Unii Europejskiej zupełnie nie umożliwia takiego działania. Jako wspólnota, UE często podejmuje decyzje przez tygodnie, a nawet miesiące – co wymaga wypracowania wspólnego konsensusu. Choć jest to fundamentem funkcjonowania Unii, obecna sytuacja na arenie międzynarodowej zmusza do przemyślenia tych procesów.
– Miałem okazję podróżować i pracować w Brukseli w 2022 roku, uczestnicząc w wielu spotkaniach dotyczących początku tego konfliktu i jego potencjalnych konsekwencji. Niestety muszę przyznać, że większość europejskich decydentów nie przewidziała, jak ogromny wpływ te wydarzenia będą miały na funkcjonowanie Europy i świata – powiedział serwisowi eNewsroom.pl Janusz Janiszewski, ekspert lotniczy, Forum Ekspertów Ad Rem. – Obserwujemy starcie tytanów, gdzie mocarstwa układają nowy globalny porządek. Z jednej strony cieszę się, że doszło do takiego starcia – ponieważ stanowi to zimny prysznic dla europejskich przywódców oraz dla Unii Europejskiej jako polityczno-gospodarczego tworu. Choć gospodarka UE jest duża i teoretycznie moglibyśmy być czwartym tytanem – problemem jest proces decyzyjny. Inercja, która ma miejsce w Unii Europejskiej, ogranicza naszą zdolność do szybkiego działania. Aby stać się czwartym tytanem, konieczne będą zmiany w naszej decyzyjności i podejściu do procesu podejmowania decyzji – podkreśla Janusz Janiszewski.