25 kwietnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem. Nieprzypadkowo w nazwie tego dnia znalazło się słowo „zagrożenie”. Bo hałas nie jest jedynie irytującym tłem codzienności – to realne, systemowe i coraz groźniejsze wyzwanie cywilizacyjne. Jeśli nie zareagujemy już teraz, zapłacimy wysoką cenę – własnym zdrowiem.
Choć wiele osób wciąż lekceważy ten temat, nauka nie pozostawia złudzeń: chroniczny hałas ma dramatyczny wpływ na zdrowie fizyczne i psychiczne. Dźwięki, które traktujemy jako neutralne – ruch uliczny, urządzenia biurowe, rozmowy w tle, dzwonki, powiadomienia, dziecięcy gwar – kumulują się i tworzą nieprzerwany strumień bodźców, który przeciąża nasz układ nerwowy. Dziś nawet w domach – które powinny być naszym schronieniem – coraz trudniej o prawdziwe wyciszenie.
Hałas – niewidzialny agresor
Z danych WHO wynika, że tylko w Europie Zachodniej hałas odbiera co roku równowartość miliona lat zdrowego życia. I nie są to wyłącznie liczby – to konkretne godziny snu, których nie przesypiamy, momenty skupienia, których nie jesteśmy w stanie osiągnąć, poziomy stresu, których nasz organizm nie potrafi już samodzielnie zredukować.
Skala zagrożenia rośnie wraz z intensywnością i czasem ekspozycji. Eksperci zaznaczają, że 85 dB to granica, przy której przebywanie powyżej ośmiu godzin może prowadzić do uszkodzenia słuchu. Przy 95 dB ten czas spada do 48 minut, a przy 105 dB do zaledwie 288 sekund.
– Hałas nie daje jednoznacznych, natychmiastowych sygnałów ostrzegawczych – dlatego tak łatwo go zignorować – tłumaczy Monika Sadłowska, specjalistka ds. akustyki w firmie Ecophon Saint-Gobain. – A tymczasem działa nieustannie: obciąża układ nerwowy, zakłóca sen, utrudnia koncentrację, a w dłuższej perspektywie może prowadzić do depresji, chorób serca, zaburzeń trawienia czy oddechowych – dodaje.
Hałas przenika każdy aspekt naszego życia – również tam, gdzie nie zawsze go dostrzegamy. Głośna rozmowa może osiągnąć poziom 70 dB, czyli więcej niż zalecany próg komfortu. Tymczasem według statystyk m.st. Warszawy, nawet 1 na 10 mieszkańców stolicy żyje w warunkach, które przekraczają dopuszczalne normy hałasu. A to dopiero początek – rozwój miast, intensyfikacja ruchu drogowego, urbanizacja i zmiana stylu życia sprawiają, że problem ten dotyka nas coraz częściej i w coraz młodszym wieku.
Przepisy są… ignorowane
Od 2018 roku w Polsce obowiązuje norma PN-B-02151-4:2015-06, która określa wymagania dotyczące warunków pogłosowych i zrozumiałości mowy w pomieszczeniach. – To bardzo ważny dokument, który powinien być obowiązkowym elementem każdej inwestycji – podkreśla Mikołaj Jarosz, architekt i prezes stowarzyszenia „Komfort Ciszy”. – Niestety, wciąż zdarza się, że nie jest ona respektowana – a to prowadzi do sytuacji, w których mieszkańcy nowych budynków, dzieci w szkołach czy pacjenci w szpitalach przebywają w środowisku nieprzyjaznym zdrowiu – ostrzega ekspert.
Problem szczególnie wyraźnie ujawnia się w polskich szkołach. W klasach lekcyjnych hałas sięga 70–75 dB, a na stołówkach czy korytarzach nawet 85–90 dB – czyli tyle, co pracujący młot pneumatyczny z odległości 10 metrów. – Tego nie da się ignorować. Nauczyciele tracą zdrowie i głos, uczniowie stają się rozdrażnieni, spadają wyniki w nauce. To systemowy skutek nieprawidłowego podejścia do projektowania akustyki – mówi Jarosz.
Na szczęście coraz częściej pojawiają się dobre praktyki. W warszawskiej Szkole Podstawowej nr 340, dzięki oddolnej inicjatywie rodziców, przeprowadzono modernizację akustyczną. Po zamontowaniu sufitów podwieszanych i paneli dźwiękochłonnych poziom hałasu spadł o około 8 dB. To różnica, którą ucho odbiera jako o połowę cichsze pomieszczenie. Efekt? Mniej agresji, lepsza komunikacja, poprawa ocen i wreszcie dobre warunki pracy nauczycieli.
- Warto dodać, że koszt takich zmian jest niewspółmiernie niższy niż długoterminowe koszty zdrowotne wynikające z ich braku – dodaje Mikołaj Jarosz, który był jedną z głównych osób odpowiedzialnych za projekt modernizacji szkoły.
Czas działać, zanim konsekwencje będą nieodwracalne
Hałas nie jest niewinnym tłem naszej codzienności. To realne, mierzalne zagrożenie zdrowotne. A skoro 90 proc. naszego życia spędzamy w pomieszczeniach, to właśnie tam powinniśmy szukać ochrony. – Akustyka to nie detal wykończenia, ale strategiczny element projektowania – mówi Monika Sadłowska. – Panele akustyczne, sufity i różnego rodzaju materiały dźwiękochłonne, to nie są dodatki. To inwestycja w zdrowie – podkreśla ekspertka.
Choć świadomość rośnie, czas gra przeciwko nam, bo hałas nie poczeka. Jeśli nie zaczniemy traktować ciszy jako prawa, a nie przywileju, zapłacimy wysoką cenę – zdrowiem, relacjami, a ostatecznie także pieniędzmi. A tego przecież nikt nie chce.