Inwestor zwraca się do architekta z prośbą o wykonanie projektu zwykle gdy ma „trudną ” działkę. Na przykład wąską, z trudnym dojazdem, o nieregularnym kształcie. W praktyce, w pracy architekta takie projekty są najliczniejsze. Często teren jest nieuzbrojony (wtedy przykładowo powstaje problem z odprowadzeniem wody deszczowej i ścieków).
Dopasować dom do trybu życia mieszkańców: okno z klamką u dołu skrzydła |
Poza tym chcemy budować domy piękne (co dla każdego oznacza coś zupełnie innego), samowystarczalne (stąd kolektory, baterie fotowoltaiczne czy przydomowe oczyszczalnie ścieków), wygodne (kominki, duże przeszklenia, wszechobecna automatyka) i niezmiennie bezpieczne (np. podczas urlopu, gdy dom „zostaje sam” i gdy spokojnie śpimy).
Dodatkowo inwestor zwykle pragnie dopasować się do stopnia zamożności lokalnej, nie odróżniać się negatywnie od otoczenia. W zamyśle projekt jego domu wygląda reprezentacyjnie i imponująco.
W praktyce inwestor zderza się z rzeczywistością, która przybiera postać oszacowanego kosztu zaprojektowanego przez architekta budynku oraz obliczeń czasu zwrotu inwestycji. Zaczyna oszczędzać już na etapie projektu domu (konsekwencje tego ponosi dopiero mieszkając i użytkując swój dom).
Mocno oszczędza także w całym procesie budowy, mimo to z reguły przekracza zaplanowany budżet. Przeciętni inwestorzy dzisiaj nie planują domów o wielkim metrażu, choć założony metraż trudno pogodzić z ich wyobrażeniem o reprezentacyjności.
Pod wpływem głosu zdrowego rozsądku, który pojawia się także na bardzo wczesnym etapie inwestycji, inwestor inaczej definiuje swoje możliwości i priorytety: np. jeśli obok działki biegnie rura z gazem, zrezygnuje z marzenia o samowystarczalności energetycznej. Dodatkowe źródła energii są uzupełnieniem bilansu energetycznego budynku. Ten głos zdrowego rozsądku towarzyszy mu do końca inwestycji.
Od strony formalnej inwestor musi zmierzyć się z mnóstwem niezrozumiałych dla niego formalności. Przy braku miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego musi uzyskać decyzję o warunkach zabudowy, a dalej poddać się wielu urzędniczym procedurom, ciągnącymi się czasami rok i dłużej (m.in. odrolnienie, pozwolenie na budowę, uzgodnienia zjazdu na działkę, zapewnienie zasilania w media placu budowy i podłączeń docelowych, procedury kredytowe).
W efekcie niejednokrotnie dochodzi do samowoli budowlanych, później legalizowanych, powstaje nieład przestrzenny i urbanistyczny, podsycany dodatkowo przez inwestorów, którzy chcą się odróżniać od sąsiadów choćby drobnym szczegółem: kolorem dachówki. Jednolitość, dostosowanie do zabudowy sąsiednich działek i umiar nie są, niestety, w cenie.
Z punktu widzenia architekta idealnie byłoby, gdyby plany zagospodarowania przestrzennego zawierały jak najwięcej detali odnośnie warunków zabudowy: określały jaki ma być spadek dachu, jaki materiał pokryciowy, kolorystyka itp. Pozwoliłby to poskromić wyobraźnię inwestorów i nieco uporządkować przestrzeń urbanistyczną.
Bardzo różnorodne są źródła wiedzy inwestora o budowaniu. Oprócz architekta oraz mediów jest to ktoś, kto budował, „szwagier”, sąsiad, wykonawca, czasem „teść” – współfinansujący inwestycję lub podarowujący dzieciom działkę. No i fora internetowe.
W dobie bilionów gigabajtów informacji i w czasach kryzysu autorytetów, także w dziedzinie budownictwa rodzi się dylemat: skąd czerpać wiedzę i kogo słuchać. Nierzadko zdarza się więc, że głos eksperta-architekta i głos laika-teścia mają tę samą wartość, a o racji rozstrzyga nierzadko wykonawca.
Informacyjno-edukacyjna rola mediów jest tu nie do przecenienia: nigdy dość sprawdzonych informacji oraz pokazywania różnych stron i konsekwencji podejmowanych decyzji: np. prawdą jest, i wszędzie można przeczytać, że dzięki wymianie żarówek na świetlówki oszczędzamy energię, ale już nie tak powszechną informacją jest, że zawierają one rtęć i że nie wolno ich wyrzucać do odpadów komunalnych, tylko utylizować. Prawdą jest, że warto korzystać z alternatywnych źródeł energii, ale ich opłacalność i wygoda są zależne od trybu życia domowników.
Na czym więc miałaby ta polegać energooszczędność w domach dziś? Zdaniem architekt M. Depowskiej powinna ona być uzasadniona kosztowo na etapie budowy i skoncentrować się na minimalizowaniu strat energii w trakcie eksploatacji. Zaleca się więc unikanie wszelkich mostków termicznych, skomplikowanych, łamanych dachów, balkonów wspornikowych bez elementów ograniczających „ucieczkę ciepła”.
Równocześnie zaleca się stosowanie dobrej izolacji termicznej podłóg na gruncie, ścian i stropodachów oraz pomieszczeń o innych wymaganiach grzewczych (np. garaży), montowanie dobrych okien (przy wentylacji grawitacyjnej – koniecznie z rozszczelnieniem), z dobrymi szybami – o parametrach izolacyjności cieplnej niższych niż dopuszczalne przez przepisy budowlane. Przy dużym dziennym zużyciu ciepłej wody warto wziąć pod uwagę montaż kolektorów i płaszcza wodnego na kominku, a przy parametrach przenikania ciepła możliwych do uzyskania dzisiaj, w miejsce lukarny rozważyć montaż okna dachowego.
Zapytana o to „jakie jest dobre okno?” architekt M. Depowska stwierdza, że „nie ma jednego okna dobrego dla wszystkich. Dobre okno to takie, które jest trwałe i estetyczne, które można rozszczelnić, które się otwiera (co daje możliwość szybkiego, intensywnego wywietrzenia pomieszczenia – bo to najekonomiczniejszy sposób wymiany powietrza w pomieszczeniach). Choćby z tego względu okna w naszej strefie klimatycznej w dalszym ciągu będą się otwierały i nie zastąpią ich nieotwieralne szklane połacie.”
Ten dom dziś to wypadkowa chęci inwestora oraz opłacalności stosowania nowych technologii.
Jak więc wyglądać będzie dom jutro?
Obserwując tendencje w krajach Europy Zachodniej z dużym prawdopodobieństwem upowszechniać się i tanieć będzie budownictwo niskoenergetyczne także w Polsce.
Rewolucja, przynajmniej w sferze wizualnej raczej nie nastąpi. Nietrudno odróżnić przeciętny dom sprzed kilku dekad od tego współczesnego, a więc dom jutro, podobnie jak dom wczoraj i dziś, będzie miał ściany, okna, drzwi i dach. Rozważny inwestor zbuduje go kierując się zdrowym rozsądkiem i z myślą o kosztach jego późniejszej eksploatacji. Zastosuje w przypadkach ekonomicznie uzasadnionych nawet najnowocześniejsze technologie, a zachęcony przez tzw. „Państwo” (np. korzystnym odpisem od podatku lub tańszym kredytem) sięgnie po rozwiązania pro-eko.
Zbuduje dom, który będzie mu się podobał, czyli „piękny”, wygodny, bezpieczny, dopasowany przede wszystkim do własnych potrzeb i upodobań, oby także do otoczenia.
Nie będzie to, z dużym prawdopodobieństwem, dom dla trzech pokoleń i nie będzie to jeden dom na całe życie: przyszłe pokolenia zechcą zamieszkać tam, gdzie znajdą optymalne dla siebie warunki życia: gdzie podejmą pracę, skąd łatwo dojadą, gdzie lubią lub muszą często bywać (praca, rodzina, żagle czy narty).
więcej informacji: www.roto.pl