Poprzedni rok był dobry z punktu widzenia rynku pracy – spadało bezrobocie i rosły wynagrodzenia, zwłaszcza realnie. Rok 2015 może być równie dobry, a nawet lepszy. Zdaniem Marty Petki-Zagajewskiej z Raiffeisen Polbanku Polsce mimo deflacji nie grozi presja na obniżanie wynagrodzeń, a oprócz spadku bezrobocia statystyki powinny zacząć pokazywać wyraźny wzrost zatrudnienia.
– Dynamika wzrostu wynagrodzeń utrzyma się na poziomie powyżej 3 proc., pomiędzy 3-4 proc. rok do roku – mówi agencji informacyjnej Newseria Marta Petka-Zagajewska, główna ekonomistka Raiffeisen Polbanku. – Styczeń może zaskakiwać, ponieważ to ciekawy miesiąc z punktu widzenia statystyki. Po pierwsze Główny Urząd Statystyczny zmienia bazę przedsiębiorstw, które stanowią źródło tych danych, więc sam ten czynnik sprawia, że te dane mogą odbiegać od oczekiwań. Po drugie, pomiędzy styczniem a grudniem w różnych latach różnie układają się wypłaty różnych dodatków do pensji i bonusów, które dosyć mocno te dane zaburzają.
Dla rynku pracy całkiem dobry był już 2014 rok. Średnie wynagrodzenie w przedsiębiorstwach w grudniu było wyższe o 3,2 proc. (prawie 160 zł) niż rok wcześniej, a w ciągu roku ceny spadły o 1,3 proc. Jednocześnie przy rosnących pensjach w zeszłym roku systematycznie spadało bezrobocie. Według GUS w grudniu wyniosło ono 11,5 proc., spadając z poziomu 13,4 proc. w grudniu 2013. To oznacza, że pod koniec roku bez pracy było w Polsce ponad 1,8 mln osób. Miejsc pracy przybywało jednak wolniej. W grudniu pracę miało o 58 tys. osób więcej niż rok wcześniej (1,1 proc.).
– W perspektywie całego 2015 roku będziemy mieli do czynienia z istotnie wyższym tempem wzrostu zatrudnienia, niż to miało miejsce w 2014 roku – uważa Marta Petka-Zagajewska. – To pokłosie tego, co już od dłuższego czasu obserwujemy w badaniach koniunktury, że przedsiębiorcy są optymistycznie nastrojeni, widzą wzrost popytu, a dzięki temu chętniej zwiększają zatrudnienie w swoich firmach.
Zjawisko to powinno – jej zdaniem – odbić się także w statystykach, bo GUS bada firmy zatrudniające powyżej 9 osób, a takich w porównaniu z ubiegłym rokiem powinno być zdecydowanie więcej. Coraz wyższa deflacja jednak niesie za sobą też pewne zagrożenia. Ceny spadają, więc słabsze są zyski producentów, w związku z tym mogą oni zacząć szukać oszczędności w wydatkach na wynagrodzenia. Zdaniem Marty Petki-Zagajewskiej to jednak raczej teoretyczne zagrożenie.
– To jest niebezpieczne, bo to by świadczyło o tym, że w gospodarce rodzi się coś, o czym często mówią członkowie Rady Polityki Pieniężnej, nazywając to spiralą deflacyjną – podkreśla główna ekonomistka Raiffeisen Polbank. – To taki mechanizm, w którym gospodarka coraz bardziej będzie się pogrążać w deflacji, dlatego te dane są istotne z punktu widzenia także późniejszych decyzji RPP. Natomiast na razie zakładamy, że nic takiego się nie stanie.
Polska gospodarka staje się jednak coraz bardziej przyjazna dla pracowników. Jak podkreśla Petka-Zagajewska, dane powinny nastrajać optymistycznie.
– Po pierwsze, powinny one pokazywać, że rośnie nam zatrudnienie, tzn. więcej Polaków ma pracę, po drugie, za tę pracę otrzymują coraz wyższe wynagrodzenie – ocenia Marta Petka-Zagajewska Raiffeisen Polbank. – Może te 3-proc. dynamiki wynagrodzeń w ujęciu nominalnym nie przysparzają o zawrót głowy, trzeba jednak pamiętać o tym, że po drugiej stronie mamy coraz głębszą deflację, tak że w ujęciu realnym nasze wynagrodzenia przeciętnie wzrastają o około 5 proc., a to już jest pokaźny zastrzyk dla domowych budżetów.
Marta Petka-Zagajewska, główna ekonomistka, Raiffeisen Polbank
źródło: newseria.pl